Greenwashing – jak nie dać się nabić w pseudoekologiczną butelkę?
Współcześnie jednym z głównych trendów w każdej branży jest ekologia. Świadomość społeczeństwa w tym zakresie wzrasta, w związku z czym konsumenci od ulubionych marek i dostawców oczekują racjonalnego korzystania z zasobów naturalnych i ograniczenia szkodliwego wpływu na środowisko. Niestety coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których firmy jedynie udają swoją proekologiczną postawę. Sprawdź, czym jest „ekościema”.
Greenwashing, czyli wybielanie na zielono
Greenwashing nazywa się także ekościemą, zielonym kłamstwem lub zielonym mydleniem oczu. Są to działania marketingowe, w wyniku których klient lub konsument zostaje celowo wprowadzony w błąd. Firma wykorzystując techniki manipulacyjne, okłamuje swoim klientów, sugerując im, że produkt został wyprodukowany w zgodzie z zasadami ekologii, w trosce o zrównoważony rozwój i kurczące się surowce naturalne. Choć ekologia dopiero w XXI wieku stała się jednym z decydujących czynników wyboru produktów, to warto wspomnieć, że termin greenwashing został użyty już w 1986 roku. To wówczas Jay Westervelt opisał proceder, który odbywał się w niektórych hotelach. Ich właściciele, powołując się na rzekomą troskę o środowisko, namawiali swoich gości do rzadszej wymiany ręczników. Tymczasem prawdziwą przyczyną była chęć zaoszczędzenia sporej sumy pieniędzy.
Sześć grzechów greenwashingu
Istnieje kilka metod, za pomocą których przedsiębiorcy wprowadzają swoich klientów w błąd. Pierwszym z nich jest grzech ukrytych działań. Niepochlebną, ale częstą praktyką jest sugerowanie proekologiczności w oparciu o zaledwie fragment cyklu życia produktu. Dzieje się tak w przypadku, gdy firma korzysta z tekturowych opakowań z recyklingu, ale zataja fakt, że do wytworzenia produktu wykorzystuje zubożałe zasoby wodne lub tanią siłę roboczą.
Drugim grzechem jest brak dowodów. Producenci są świadomi proekologicznych trendów, które zdominowały rynek, dlatego chętnie umieszczają na swoich produktach symbole lub sformułowania, które sugerowałyby, że jest to prawdziwie naturalny produkt, którego ekologiczność została potwierdzona przez stosowane instytucje. Tymczasem umieszczanie na opakowaniach znaków ekologicznych jest zgodne z prawem tylko wtedy, gdy dany produkt naprawdę otrzymał certyfikat zgodności od jednostki certyfikującej. Samowolne umieszczanie takich symboli jest ścigane przez odpowiednie służby.
Trzecim grzechem jest brak precyzji. Producenci wykorzystują język użytkowy i manipulują nim swoim klientów. Należy pamiętać, że określenia takie jak: tradycyjny, naturalny czy ekologiczny, niepoparte stosowanymi certyfikatami zwykle mijają się z prawdą i nie powinny być brane pod uwagę podczas procesu zakupowego.
Grzech nieistotności jest czwartym sposobem na wprowadzenie klienta w błąd. Polega on na tym, że producenci zachwalają swój produkt, informując w mediach, za pośrednictwem reklam lub opakowań swoich produktów, że nie zawierają one szkodliwych składników, które w rzeczywistości i tak są zakazane lub normalnie nie są używane w procesie produkcyjnym danej kategorii produktowej.
Piątym grzechem jest łgarstwo, czyli zwykłe kłamstwo, którego dopuszcza się producent. Nie jest to już zatem próba pozornie niewinnej manipulacji i naginania prawdy. Ten grzech polega na tym, że producent podaje zafałszowane dane na temat zużycia zasobów, emisji spalin lub zgodności z niektórymi certyfikatami.
Ostatnim, szóstym grzechem jest mniejsze zło. W takiej sytuacji producent stara się wyróżnić na tle konkurencji. Celem przekazu kierowanego do klienta jest pokazanie, że choć firma szkodzi środowisku, to nie tak jak konkurenci.
Greenwashing jest niestety częstym zjawiskiem, na szczęście takie praktyki są coraz chętniej demaskowane w mediach. Bardzo istotna jest świadomość konsumentów. Jeśli zauważyłeś, że jakaś firma dopuściła się jednego z sześciu grzechów opisanych powyżej, możesz zgłosić to do Rady Etyki Reklamy lub Urzędu Ochrony Konsumenta i Konkurencji.